About Me

header ads

"love, rosie" Cecelia Ahern




Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: love, rosie (wcześniej: Na końcu tęczy)
Oryginalny tytuł: Where Rainbows End
Data wydania: 2015
Przekład: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 511




„Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia”.

Historia o sile prawdziwej przyjaźni, o miłości i wielu życiowych problemach – czyli książka do poczytania w deszczowy wieczór, na plaży, w autobusie, kolejce, gdziekolwiek. Opowiada historię Rosie Dunne i Alexa Stewarta – dwójki przyjaciół, którzy w ciągu kilkudziesięciu lat stracili tyle okazji, aby być razem, że to aż nie do pomyślenia. Alex jest zmuszony przeprowadzić się do Bostonu. Kiedy kilka lat później spóźnia się na samolot, Rosie idzie na bal z Brianem, a po nocy z nim spędzonej, zachodzi w ciążę w wieku osiemnastu lat. Przez całą książkę oboje przechodzą przez burzliwe związki i małżeństwa i chociaż jego kocha drugie i na odwrót, ciągle się mijają – co powoli zaczynało doprowadzać mnie do szału. 

„Znowu znalazłam się w punkcie, gdy nie wiem, dokąd zdążam. Wygląda na to, że co kilka lat burzę całe swoje życie i zaczynam je budować od nowa. Nieważne, co zrobię, i jak bardzo się staram, bo i tak nie osiągnę wyżyn błogostanu, prosperity i bezpieczeństwa, jak wielu innych ludzi. Nie mówię o zostaniu milionerką, życiu długo i szczęśliwie. Chodzi mi tylko o to, aby wreszcie móc się zatrzymać, przestać robić to, co robię, rozejrzeć się dookoła, odetchnąć z ulgą i pomyśleć, że wreszcie dotarłam tam, dokąd chciałam”.

Nie mogę powiedzieć, że książka była nudna, ale zdecydowanie mogę użyć określenia: czasem nudnawa. Gdzieś w połowie miałam dość – bo ileż można kręcić, ileż można się mijać?! Dziecko, ta dziewczyna, tamten chłopak, małżeństwo Rosie, małżeństwo Alexa, rozwody i dalsze mijanie się ze swoją miłością... Zrobiło się nużąco i jedyne co chciałam, to aby byli już w końcu razem – ale z każdą stroną działo się coś nowego, co nie pozwalało im się zejść i sprawiało, że coraz bardziej się denerwowałam. 
To niewiarygodne, że grubsze książki czytam w dzień czy dwa, a z love, rosie męczyłam się cztery miesiące, podczas których czytałam po kilkanaście czy kilkadziesiąt stron i odkładałam lekturę na półkę, irytując się tym przeciąganiem akcji. 

„Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam gdzie się zatrzymasz dopadnie cię twoje życie”.

Mimo tego czasu i chwilowego uczucia znużenia, nie mam czego zarzucić tej książce. To nie pierwsza książka pani Ahern, jaką przeczytałam, ani też nie pierwsza pisana listami i innymi sposobami komunikacji między ludźmi. Czytało się lekko, przyjemnie – chociaż do pewnego momentu i mam tu na myśli ten moment, kiedy robi się nudno, czytając w kółko o tym samym. 
Książka zdecydowanie dla ludzi cierpliwych, którzy nie wymagają od książki skomplikowanej fabuły z licznymi zwrotami akcji. W love, rosie akcja kręci się wokół tego samego – miłości głównych bohaterów. Zwykła obyczajówka – śmiem twierdzić. Pojawia się wiele ważnych, życiowych tematów – choćby dorastanie. 

„Wszyscy doprowadzają mnie do szału. Może rzeczywiście ten spływ kajakowy to dobry pomysł – będę mogła ich wszystkich potopić.”

Takim elementem, który najbardziej podobał mi się w książce, był niewątpliwie humor. Sarkazm i kpina Rosie podczas czatowania z Ruby – mistrzostwo. 
Czytałam rzeczy znacznie lepsze, ale i gorsze. Love, rosie nie było nadzwyczajne, aczkolwiek przyjemne i myślę, że moja ocena jest adekwatna do odczuć względem lektury. 

„Nie mam czasu, żeby popełnić samobójstwo. Jestem zbyt zajęta”.


Ocena: 5/10

Klucznik: Adaptacja lub ekranizacja || Okładkowe love

Prześlij komentarz

4 Komentarze

  1. Uwielbiam tę książkę jak również ekranizację. Stała się jedną z moich ulubionych :)
    Pozdrawiam,
    http://isareadsbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie byłam zdecydowana czy czytać tę książkę czy nie. Sporo ludzi bardzo ją zachwalało, ale dzięki tobie raczej nie zmarnuję na nią czasu. :)

    http://antosia-czyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też się strasznie wynudziłam, a bohaterowie tam mnie irytowali swoją dziecinnością... I ta cała zabawa w kotka i myszkę. Dla mnie kompletna klapa, a książka zbiera tak dobre opinie, że aż dziw. Przeczytałam kilka dni temu, za niedługo sama opublikuję recenzję i jestem znacznie bardziej krytyczna w niej od Ciebie :D

    Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, wreszcie ktoś mnie rozumie! Rozpoczęłam czytanie "Love, Rosie" lecz nie dobrnęłam do końca (utknęłam jakoś w połowie), właśnie przez to, że powieść była nużąca i ciężka, choć spodziewałam się, że przyjemnie będzie się czytać maile i listy, to tak nie było. Męczyłam się z tą powieścią, choć nie mogę jej zarzucić, że nie wzruszała, bo robiła to - czytałam ze ściśniętym sercem i załzawionymi oczami, jednak nie mogłam jej dokończyć. Może kiedyś do niej wrócę, zobaczę :)
    Bądź tu teraz

    OdpowiedzUsuń