Tytuł: Collide
Autor: Gail McHugh
Oryginalny tytuł:
Collide
Przekład: Anna
Dorota Kamińska
Data wydania: 2015
Wydawnictwo:
Akurat
Liczba stron: 370
Piękna dziewczyna, dwóch
przystojnych i bogatych mężczyzn i nieokiełznane pożądanie –
odjąć trójkąt miłosny i wypisz, wymaluj 50 twarzy Greya.
Do przeczytania Collide
zachęciły mnie pozytywne recenzje – nie natknęłam się na żadną
złą, dlatego przy czytaniu nasuwały mi się myśli: czy
ja aby na pewno czytam tę samą książkę?
Collide
opowiada – typową – historię Emily, która jest – a jakże –
rozdarta między miłością (a raczej powiedziałabym przywiązaniem)
do Dillona, a fascynacją i dopiero rodzącą się miłością do
Gavina. Oczywiście jest również szalona przyjaciółka, która nie
przepada za Dillonem i zamiast pomóc bohaterce, wygłasza mądrości
typu „zrób co uważasz, chcę abyś była szczęśliwa”.
Zastanawiam
się ostatnio, czy współczesne autorki naprawdę nie mają własnych
pomysłów, że powielają wciąż te same, czy po prostu chcą
zabłysnąć i idą z aktualną modą. Teraz gdzie nie spojrzę, tam
historia z obowiązkowymi: seksownym bohaterem, piękną i uroczą
bohaterką (oboje bez wad), seksem co dwa rozdziały i bogactwem (bo
bohater jest szefem wielkiej korporacji, czy cokolwiek takiego).
Szczerze mam dość takiej fabuły. I nie wiem, po co próbuję ją
czytać – dobra, wiem, bo mam ogromną nadzieję, że w końcu
natknę się na coś naprawdę dobrego, ale na to się chyba nie
zapowiada.
Cały
ten typowy schemat dałoby się przeżyć, gdyby nie styl autorki i
płytcy bohaterowie. Zdania są do bólu proste, momentami wręcz
śmieszne (gdy zbyt wesoła narracja nie pasuje do powagi sytuacji),
a sceny seksu, jakie się pojawiają, są na żałosnym poziomie pod
względem ich opisu. Chciałabym powiedzieć, że są
ucztą dla zmysłów,
ale przy ich czytaniu w kółko wywracałam oczami i przerzucałam
strony, aby jak najszybciej przejść dalej.
Kreację
Dillona autorka skiepściła już na początku. Od pierwszych stron
przedstawiła go jako drania, dupka i... jeszcze więcej ordynarnych
określeń. To wrażenie potwierdza też opinia przyjaciółki Emily
o jej chłopaku. Ostatnio popularnym zjawiskiem we współczesnych
powieściach jest irytująca, głupia bohaterka, której nikt nie
lubi. Tutaj takim bohaterem jest Dillon – przez taką a nie inną
kreację nie byłam w stanie go polubić. Emily natomiast – oprócz
typowego nie wiem,
co zrobić
– była przedstawiona jako zraniona kobieta, co miało pewnie
wywoływać litość, a wywoływało jedynie irytację. Jedyną
postacią, jaka przypadła mi jako tako do gustu, był Gavin. Jako
jedyny wydawał się silny i wiedział, co chciał. Stawiał na
swoim.
Okropnie męczyłam się przy czytaniu, wielokrotnie miałam ochotę
po prostu wyrzucić książkę przez okno i dać sobie spokój.
Koniec końców opuściłam około 150 stron i przeczytałam samą
końcówkę – i mimo nieznajomości kilku faktów, znalazłam to,
co domyślałam się znaleźć.
Collide nie jest ani piękną,
ani wzruszającą historią. Przeciwnie – jest denna, pusta,
przewidywalna, bez jakiegokolwiek przekazu, ze słabo wykreowanymi
bohaterami i typową fabułą, a zamiast dobrze się przy niej bawić,
pragnęłam jedynie się jej pozbyć. Nie polecam.
Ocena:
2/10
WYZWANIA:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 2,3cm | Klucznik: czytana w łóżku | Czytam Young Adult
6 Komentarze
Uu, ostro, ostro, ale czytanie właśnie takich recenzji sprawia mi największą przyjemność, hahah :D
OdpowiedzUsuńNie zamierzałam po nią sięgnąć i z pewnością tego nie zrobię, słysząc o tępych bohaterach i schematycznej fabule. "Collide" udowadnia, że nie każdy powinien zabierać się od razu do wydawania książek :)
U mnie recenzja "Magonii", serdecznie zapraszam :)
No nie wydaje się ciekawa i pociągająca (może w dwóch znaczeniach, szczególnie co dwa rozdiały ;)) Raczej sobie daruję tę pozycję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/
Wow, ale pojechałaś. To chyba najostrzejsza recenzja tej książki, z jaką się spotkałam. Troszkę szkoda, bo nawet chciałam sięgnąć po tę pozycję, ale jak widać, powinnam się trzymać od niej z daleka.
OdpowiedzUsuńKupiłam jedną książkę tej autorki "Amber" , ale na razie sobie ją odpuszczę. Fajnie, że napisałaś swoje zdanie, nie ma sensu słodzić i kłamać jeśli jest inaczej :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://books-world-come-in.blogspot.com/
Właśnie takie opinie o niej bardziej do mnie przemawiają niż te wychwalające, dlatego serdecznie za nią podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś skusiłam się na zakup tej książki, ale jakoś odciąga mnie od jej czytania. Dobrze przeczytać choć recenzję, przybliżającą jej treść. Taki typ literatury to chyba nie dla mnie ;), może sprezentuję komuś co bardziej lubi takie książki :).
OdpowiedzUsuń