Każdy z nas dochodzi w końcu do
momentu, gdzie każda książka wydaje nam się podobna do innej, a
każdy motyw jest zauważalny w tysiącach innych powieści. Czasem
pojawiają się perełki, które dają powiewu świeżości. Jak
powietrze mieści się gdzieś
pomiędzy.
Oliwia
jest nieco roztrzepaną studentką, która pewnego upalnego dnia
potrąca na ulicy Dominika, chłopaka z warszawskiej Pragi, który
mieszka samotnie wraz z młodszym rodzeństwem i generalnie jakość
ich życia diametralnie się różni. Dominik przez cztery tygodnie
musi nosić nogę w gipsie, a Oliwia w tym czasie pomaga mu zajmować
się małymi bliźniakami – Hanią i Kacprem.
Dominik
i Oliwia są sobą zauroczeni od samego początku, czego łatwo się
domyślić. Przeszkodą okazuje się być Szymon, chłopak Oliwii –
i tu muszę się wyżalić na jakże głupi i powielany w niemalże
każdej młodzieżówce motyw, czyli mówiąc wprost, na robienie z
byłego chłopaka skurwiela. Skoro przez ileśtam miesięcy związku
chłopak był w mniejszym lub większym stopniu oparciem, partnerem i
towarzyszem przez większość dni, to nie jest możliwe, by w minutę
od zerwania stał się krwiożerczym potworem, który tylko dybie na
pierwsze potknięcia, by zniszczyć dziewczynę! Czemu ten wątek
jest z takim zaparciem powielany i to bez wyraźnego powodu i
wyjaśnienia?
I
chociaż postać Oliwii nie przypadła mi specjalnie do gustu przez
swoją głupotę, pokazywaną dość często na łamach stron, a
Dominik był dość niezdecydowanym bohaterem, miotającym się
między byciem dobrym, a złym, to moje serce skradły bliźnięta.
Dodawały całości uroku, a fragmenty z nimi były najlepsze.
Uwielbiam postaci dzieci w książkach – pod warunkiem, że są
przedstawione w sposób pozytywny. W końcu te małe istoty są
pozytywne! Ale moje serce najbardziej ze wszystkich skradł Łysy
(dokładnie Łukasz), czyli typowy praski dresiarz z bramy; a gdy
tylko się pojawiał, miałam ochotę krzyczeć: Łysy, you made my
day!
Obawiałam
się, że Jak powietrze
będzie typowym młodzieżowym romansem, opierającym się tylko i
wyłącznie na romansie między biednym chłopakiem, a bogatą
dziewczyną. Autorka mile mnie zaskoczyła. Poruszyła wiele
istotnych wątków, jak choćby ból po stracie bliskiej osoby i
niezrozumienie przez kogoś przejętego takim bólem. Poruszyła też
wiele motywów stereotypowych, ale od zupełnie innej strony – jak
choćby pierwsze wrażenie Oliwii o Łysym, który później pokazał,
że nawet taki dres spod bramy jest zwykłym człowiekiem, który ma uczucia i jest niesamowicie lojalny wobec ludzi ze swojego otoczenia.
Do
samego wykonania nie jestem do końca przekonana. Chociaż styl
autorki jest lekki i przyjemny, a przeczytanie całości zajęło mi
około trzech dni, miejscami
bywał aż nazbyt prosty, by po chwili rzucić nam pięknie
sformułowaną mądrością życiową. Ten kontrast czasem bywał
zabawny. Zdarzały się i sytuacje zupełnie nielogiczne (mój
ulubiony przykład: Dominik pokazał Oliwii zdjęcie bliźniąt na
swoim telefonie, gdy po raz pierwszy miała je odebrać z
przedszkola, a stronę dalej, Oliwia będą już pod przedszkolem,
wyjęła zdjęcie dzieci z torby... Ups?), a niektóre zdania nieco
nieporadne. Koniec końców oceniam wykonanie na dobre, chociaż
wciąż wymagające dopracowania. Nie było świetnie, ale źle też
nie – było dość dobrze, a przynajmniej na tyle, by przyjemność
z czytania wciąż była duża.
Jak powietrze
to piękna opowieść o miłości, poszukiwaniu siebie, o tym co w
życiu najważniejsze. Porusza ważne sprawy, rozśmiesza, miejscami
doprowadza do łez – dawkuje je proporcjonalnie, wręcz idealnie. I
chociaż nie jest to lektura wybitna, jest dobra na spędzenie
przyjemnego wieczoru z gorącą herbatą, a niejedną osobę czegoś
nauczy. Bawiłam się przy niej świetnie i... polecam.
7/10
Za
możliwość przeczytania serdecznie dziękuję autorce bloga Poligon domowy. Książka przeczytana w ramach Book touru.
Jak powietrze
Agata Czykierda-Grabowska
wyd. OMG books, 2016
480 stron
WyPożyczone (book tour)
2 Komentarze
Lubię książki autorki, są bardzo przyjemne w odbiorze :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam przyjemności czytać nic tej autorki, ale liczę, że przyszłości się to zmieni :)
OdpowiedzUsuń