O Lokatorce
było głośno przed premierą. Z każdej strony atakowały mnie
przedpremierowe recenzje, krótkie opinie, zdjęcia na bookstagramie.
Lokatorka była
dosłownie wszędzie i każdy ją polecał. Gdy więc pojawiła się
okazja, kupiłam i zaczęłam czytać niemal od razu.
O
fabule powiem krótko, bo rzeczywiście – trzeba ją ujrzeć na
własne oczy, by wszelkie opisy stały się jasne. Dom przy Folgate
Street 1 jest architektonicznym majstersztykiem, jest niesamowicie
minimalistyczny, nowoczesny, najwyższej jakości. Kiedyś mieszkała
w nim Emma, teraz mieszka Jane – obie bardzo do siebie podobne,
obie skrzywdzone, obie w jakiś sposób połączone z właścicielem.
No i mamy też trupa.
„Związek nieskrępowany żadnymi konwencjami ma w sobie pewien rodzaj czystości, prostoty i wolności”.
Uwielbiam
kryminały, uwielbiam thrillery, uwielbiam elementy psychologiczne w
tego typu literaturze. Mam za sobą sporo tytułów, więc śmiało
mogę powiedzieć, że Lokatorka
okazała się interesującym thrillerem psychologicznym, z naciskiem
na psychologiczny. Część kryminalna tu jest naprawdę lekka i dla
tych, co uwielbiają skomplikowane zagadki, może tu zabraknąć
dobrej zabawy.
Wciągnęłam
się w historię od pierwszych stron. Naprawdę byłam ciekawa, jak
wygląda sławny, dziwny dom, który przy umowie najmu ma gigantyczną
listę zakazów i nakazów. Wszystkie reklamy przedpremierowe
podsycały moją ciekawość. I chociaż mam w sobie cząstkę (całkiem dużą) minimalistki,
to przy Folgate Street 1 bym nie zamieszkała. Zostałam zaskoczona
opisem wnętrza, bo nie spodziewałam się tylu technologii.
Napięcie,
o którym wszyscy mówią, jakoś mnie nie dopadło. Bardziej
zniecierpliwienie, ale to pozytywne, które sprawia, że najchętniej
otworzyłabym w połowie lektury ostatnią stronę, by jak
najszybciej się wszystkiego dowiedzieć. Nie czułam dreszczyku
emocji, ale za to wielokrotnie zastanawiałam się nad dylematami
moralnymi, postawionymi przez autora.
„– Simon podpisze teraz dokumenty, Emmo – oznajmia Edward – i zaraz po tym wyjdzie. Zajrzę do ciebie sprawdzić, czy na pewno sobie poszedł, a także dlatego, że chcę cię zaciągnąć do łóżka. Oczywiście nie wspominaj o tym Simonowi”.
Ciekawy
jest sposób poprowadzenia narracji. Ponieważ nie jest to takie
zwykłe prowadzenie jej z perspektywy dwóch bohaterów, a
uzupełnianie jednej narracji drugą. Widzimy Emmę w jakiejś
sytuacji, a w kolejnym rozdziale Jane jest w identycznej, a
informacje, których brakuje w którejś z nich, znajdujemy w tej
drugiej. Dodatkowo co jakiś czas pojawiają się pytania z
formularza, jaki każda z kobiet musiała wypełnić na początku. Są
to pytania, na które nie ma
dobrej odpowiedzi. To pytania z typu tych, czy zmienisz zwrotnicę,
jadąc pociągiem, by zabić grupkę osób, czy nie zmienisz i
zabijesz dziecko. Pytania, które skłaniają do myślenia. I w
jakimś stopniu nawiązują do sytuacji bohaterek.
JP
Delaney ma niesamowicie przyjemny styl pisania. Wciągnął mnie od
razu, od początku do końca. Czytanie Lokatorki
było przyjemnością. Nawet jeżeli komuś nie podejdzie klimat, czy
fabuła, to dla samego doświadczenia z taką uzupełniającą się
narracją i dla stylu autora warto sięgnąć.
„Zmarli wydają się w porównaniu z nami absolutnie doskonali, stanowią ideał, z którym żadna żyjąca osoba nie jest w stanie się równać. Uporanie się z takim przekonaniem nie jest łatwe. Ale da się to zrobić”.
Podsumowując,
Lokatorka rzeczywiście
okazała się dobrym thrillerem psychologicznym, chociaż mi zabrakło
tego dreszczyku emocji. Lubię wracać do książek i czuję, że
Lokatorkę przeczytam
jeszcze nie raz. Wszelkie zachwyty nad Lokatorką
są jak najbardziej uzasadnione, jest warta polecania. Aczkolwiek
miłośników niesamowitych zagadek i śledztw zawiedzie, bo nacisk
jest na psychologię.
9/10
Lokatorka | The Girl Before
JP Delaney
tł. Mariusz Gądek
wyd. Otwarte
460 stron
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu 3
Olimpiada czytelnicza
4 Komentarze
Nie mam ostatnio ochoty na żadne thrillery psychologiczne ani nawet zwykłe. Robię sobie odwyk od wszystkiego, co może zawierać w sobie zagadkę kryminalną, bo wszystko zrobiło się przewidywalne, okropnie przewidywalne. Nie mówię też nie "Lokatorce" i innym hitom. Na pewno je kiedyś przeczytam, bo przyznam, że brzmią ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNie czułaś napięcia, ale za to książka nastawiła Cię bardziej refleksyjnie- mnie to pasuje :)
OdpowiedzUsuńNie zrobiła na mnie takiego wrażenia - czytało mi się ją naprawdę dobrze, ale finał był... no cóż, spodziewałam się większego "wow". No i Edward mnie kompletnie nie przekonał, nie wiem... liczyłam, że będzie taką postacią, która również u mnie wzbudzi ciekawe emocje, a tylko mnie denerwował tą swoją perfekcyjnością.
OdpowiedzUsuńMnie książka również niezwykle wciągnęła. Czułam napięcie, czułam strach i czułam ciekawość, co będzie dalej, jak się to wszytko skończy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre