Gdy trafiły do mnie trzy
przedpremierowe rozdziały, byłam nimi zachwycona. Dawno nie
czytałam nic tak uroczego i żałowałam, że nie mam pod ręką
całej książki. A gdy ta w końcu do mnie dotarła i mogłam
kontynuować lekturę, poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie
kubeł zimnej wody. Ale może zacznijmy od początku.
„Więcej niż pocałunek” opowiada
historię Stelli, która ma autyzm – jest bogata, pracuje dużo,
ale dlatego, że robi to co lubi, no i w związku z autyzmem ma
problemy z okazywaniem uczuć. Dlatego, gdy ma już dość bycia
swataną przez matkę z każdym „godnym” kandydatem, wynajmuje
żigolaka, który ma ją nauczyć, jak spółkować z mężczyzną.
Michael działa na nią jak nikt inny i oboje chcąc nie chcąc
zbliżają się do siebie.
Pierwsze trzy przedpremierowe rozdziały
nastawiły mnie na coś słodkiego, wręcz ociekającego lukrem, ale
przy tym miałam nadzieję, że potem autorka przystopuje i nie zrobi
z tego oklepanego romansu. Jak się okazało, zrobiła z tego erotyk
– a to jeszcze gorzej. Stella i Michael wręcz obsesyjnie myśleli
w kółko o seksie. Seks napędzał ich relację, która w dodatku
przeszła chyba wszystkie możliwe szablonowe etapy z romansów. I
ma to swoje plusy jak i minusy. To idealna lektura na upalne lato,
które ostatnimi dniami nas męczy. Lektura lekka, niewymagająca i
mimo przesycenia scenami seksu, bardzo przyjemna. Sceny same w sobie
nie są złe, wręcz przeciwnie – opisywane z wyczuciem,
niewulgarne.

Wielkim plusem niewątpliwie jest
humor, bardzo lekki i subtelny. Kreacje bohaterów to kolejna rzecz,
za którą należy pochwalić autorkę. Postać babci Michaela kradła
każdy fragment, w jakim się pojawiała, a cała reszta jego rodziny
nie była wcale gorsza. Szkoda jedynie, że Hoang nie wykorzystała
tego bardziej. Relacja głównych bohaterów i ich cel – nauczyć
Stellę być z mężczyzną – przyćmiewa problemy, z jakimi się
zmagają, przez co wydają się one miałkie i mało ważne, a jest
wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, że autorka za mało się na
nich skupiła, a za mocno na akcentowaniu emocji i uczuć, co w
„Więcej niż pocałunek” sprowadza się głównie do scen
łóżkowych.
„Więcej niż pocałunek” to bardzo
przyjemna lektura, którą czyta się szybko i z przyjemnością.
Jest napisana lekkim, prostym językiem i naprawdę dobrze się przy
niej bawiłam – nawet mimo tego, że po trzeciej scenie seksu przy
każdej kolejnej przewracałam oczami. Historia Stelli i Michaela nie
jest zbyt skomplikowana, często powtarza znane schematy, ale przy
tym ma w sobie coś uroczego. Sprawdźcie ten tytuł, bo istnieją
dwie możliwości – albo będziecie w miarę zadowoleni, jak ja,
ale wciąż zadowoleni, albo totalnie się w tej historii zakochacie.
6,5/10*
* zwykle nie daję połówek, ale ta książka zasługuje na coś więcej, niż samo 6, ale nie jest aż tak dobra, by otrzymać 7 (stosuję, jak zawsze, system nazewnictwa jak na Lubimy czytać)
Za możliwość przeczytania, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
Więcej niż pocałunek | The Kiss Quotient
Helen Hoang
Wydawnictwo Muza, 2019
480 stron
5 Komentarze
Mnie książka bardzo się podobała :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Zamierzałam sięgnąć po tę książkę ze względu na ten wątek autyzmu... Szkoda, że został niedoceniony, bo to bardzo wyróżnia książkę na tle innych.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten autyzm to tu robi jako tło i nic więcej, niestety.
UsuńOstatnio często natykam się na recenzję tej książki... niestety żadna mnie nie zachęciła. Mam wrażenie, że książka jest dość niespójna. Najpierw wątek autyzmu i zachęcenie do dalszej lektury (jak piszesz, byłaś zachwycona pierwszymi rozdziałami), a potem coś, czego czytelnik się nie spodziewał, ale w negatywnym znaczeniu (tak wnoszę po Twojej recenzji). Jeśli potem jest tylko seks, to jaki jest ogólnie wydźwięk tej książki? Chyba jednak nie skorzystam :)
OdpowiedzUsuńNie do końca moje tematy ;) Zdecydowanie wolę kryminały :)
OdpowiedzUsuń