#czytamcopolskie czyli „wydarzenie,
które ma na celu pokazać, że we współczesnej, polskiej
literaturze istnieją perełki, po które naprawdę warto sięgnąć”,
którego organizatorką jest Isabelle West z Heavy Books. O akcji
dowiedziałam się przypadkiem i dwa dni temu, ale wcale nie
powstrzymało mnie to od przerobienia innego, planowanego postu na
ten.
Niemożliwie długo
zbierałam się do napisania czegokolwiek o książkach, które
pozwoliły mi na nowo odkrywać nie dość, że polskie dzieła, ale
i inne książki niż młodzieżówki. Ale w końcu się udało.
Przejdźmy do rzeczy,
czyli... jak pokochałam Remigiusza Mroza.
Zacznę
może od tego, że naprawdę nie lubię (nie lubiłam?) książek
polskich autorów, a jeśli już, to jest ich nieliczne grono. Grono,
na którego czele bardzo długo stał Marcin
Szczygielski.
Uwielbiam dobry humor (ten zboczony w młodzieżówkach też, ale nie
o tym teraz), zwłaszcza gdy jest on wymieszany z sarkazmem. Nie bez
powodu pierwsze określenie na Joannę Chyłkę po przeczytaniu
zaledwie kilkunastu stron Kasacji
Remigiusza Mroza brzmiało: cholernie sarkastyczna. Dawno nie
czytałam o tak mocno zarysowanej postaci.
I
chociaż ziarenko miłości do polskich utworów zasiał we mnie pan
Marcin (który jest też świetnym człowiekiem, którego miałam
okazję poznać na spotkaniu autorskim), a i w międzyczasie
przeczytałam trylogię Miszczuk, to ziarno to wykiełkowało za
sprawą Remigiusza Mroza. Albo Chyłki i Zordona.
Nie
powiem – dalej mam uprzedzenia do polskich autorów. Pochłaniacza
Bondy męczę od dwóch miesięcy i chyba nie zmęczę, a na półce
czeka Zanim zgasną
gwiazdy
Martyny Senator, wygrana w konkursie, która łypie na mnie złowrogo,
gdy zamiast niej, sięgam po Mroza. Nie potrafię logicznie
uzasadnić, czemu tak jest. Może dlatego, że utwory w naszym
ojczystym języku kojarzą mi się z lekturami szkolnymi?
źródło okładek: remigiuszmroz.pl
A
skoro wstęp jako-taki mamy już za sobą, przejdę do konkretów. Bo
jak w tytule, troszkę o Chyłce i Zordonie chciałabym napisać.
Wszak to właśnie dzięki nim dałam kolejną szansę polskiej
literaturze.
Jak
wspominałam wyżej, pierwsze, co nasunęło mi się na myśl już po
kilku stronach z Chyłką, to cholernie
sarkastyczna.
I ta zimna osobowość nakręca tę postać. Przez wszystkie tomy
odnosiłam wrażenie, że to wcale nie postać ze słów, a prawdziwa
osoba. Ludzka, z wadami i zaletami, z chorą miłością do iks
piątki i specyficznym nastawieniem do Kordiana.
Z
Kordianem zaś miałam niezłą zagwostkę. Niby na początku go nie
polubiłam – jakiś dziwny się wydawał – ale im bardziej
zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej go lubiłam. W
Zaginięciu
postać Zordona skradła moje serce. (Uwaga, to co teraz napiszę,
będzie głupie: jak zobaczyłam po raz pierwszy zdjęcie pana
Remigiusza, co zdarzyło się już po
przeczytaniu Kasacji,
parsknęłam śmiechem, bo moje wyobrażenie Zordona było niemal w
90% identyczne. Wierzcie lub nie. ;p)
Jak przystało na thrillery prawnicze, całej tej prawniczej otoczki
nie brakuje, a co najważniejsze, nie przytłacza. Jest zarazem
lekkim i mocno zarysowanym tłem. Wątki te idealnie łączą się z
genialnie ujętymi relacjami między bohaterami i wszystkimi innymi
rewelacjami. Potyczki słowne Chyłki i Kordiana, nawet w żargonie
prawniczym, niejednokrotnie doprowadziły mnie do śmiechu.
Czytanie tych „cegiełek”, bo książki do najchudszych nie
należą, sprawiło mi naprawdę mnóstwo frajdy i przyjemności.
W
dodatku wątek kryminalny, całe to rozwiązywanie zagadek, szukanie
prawdziwego sprawcy – opisane jak w najlepszych kryminałach. I
chociaż w Kasacji
wątku miłosnego jako tako nie widać, oprócz kilku wytknięć
Chyłki, to po Zaginięciu
pragnęłam, aby ona i Zordon w końcu się pocałowali, w Rewizji
moje pragnienie jeszcze bardziej wzrosło i... Liczę na Immunitet,
który mam zamiar zamówić od razu w dni premiery. Może kiedyś
moje marzenie się spełni. No, chyba że pan Mróz ma nieco zmrożone
serducho i lubi torturować damską część swoich czytelników. ;p
Krótko podsumowując:
gdy w ciemno kupowałam Kasację,
naprawdę bardzo się obawiałam. Do lektury podeszłam na chłodno,
licząc się z tym, że mogę być rozczarowana. Nie spodziewałam
się jednak, że jakikolwiek polski autor jest tak bardzo w stanie
zawładnąć moim sercem. Jak widać, życie lubi płatać figle. Do
tego stopnia, że wypożyczyłam z biblioteki Parabellum
i już mam zarezerwowane W cieniu prawa.
Jeszcze trochę i będę na bieżąco z każdą książką.
Dlatego,
jeśli i wy macie nieuzasadnione obawy przed czytaniem polskich
książek, przełamcie swoje lody i sięgnijcie po Mroza (jakkolwiek
śmiesznie brzmi to zdanie). ;)
7 Komentarze
Nie znosiłam wątku miłosnego w "Kasacji". Już nie można napisać książki bez miłości głównych bohaterów? Dla mnie to było bardzo wymuszone. Uwielbiam "Parabellum" pana Mroza, ale "Kasacja" niestety mnie rozczarowała :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
houseofreaders.blogspot.com
Jestem zaskoczona, bo ten wątek miłosny był taki lekki, że ledwo się go odczuwało. A Parabellum właśnie zaczęłam i dziwny początek, bo gubię się kto jest kim. XD
UsuńW najblizszum czasie zamierzam przeczytać "Parabelum". Zachęciłaś mnie by dołączyć do akcji :).
OdpowiedzUsuńhttp://thebooksandclouds.blogspot.com/
Uwielbiam twórczość pana Mroza *.* A cykl o Chyłce jest jak dotąd chyba moim ulubionym (choć Forsta też ubóstwiam). Sama postać Joanny jest przewspaniale wykreowana - jej poczucie humoru i dialogi z Zordonem to chyba największe zalety całej serii XD
OdpowiedzUsuńOsobiście jestem zdecydowaną przeciwniczką związku Kordiana i Chyłki. Co prawda chemia między nimi bardzo mi się podoba, ale wolałabym, żeby nie skończyli jako wesolutka parka. Jakoś nie widzę ich we wspólnym związku XP
Swoją drogą żałuję, że o akcji #czytamcopolskie dowiaduję się dopiero dzisiaj, a chętnie wzięłabym w niej udział :(
Pozdrawiam
Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący
Uwielbiam Mroza! Niestety tę serię mam dopiero przed sobą, ale już nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJa przez bardzo długi czas czułam awersję do polskich pisarzy, którzy w dużej mierze kojarzyli mi się z nudnymi lekturami. Jednak od kilku lat jestem wielką fanką naszych rodzimych pisarzy. Nie pamiętam dokładnie od czego, a raczej od kogo zaczęła się moja sympatia, ale w każdym razie teraz z największą chęcią sięgam po polskich twórców. A co więcej uważam, że niektórzy z nich piszą lepiej od zagranicznych autorów.
OdpowiedzUsuńA ja to się trochę panem Mrozem rozczarowałam. Wprawdzie Kasację czytało mi się w ekspresowym tempie, a całość oceniłam ostatecznie na 7/10. Ale... trochę za dużo tam się działo jak na polskie realia. Nie wiem, wydawało mi się to wszystko strasznie przekombinowane. Jak dla mnie fajna lektura, ale na jeden wieczór, na szybkie przewracanie stron i tyle. Na pewno nie dorówna zagranicznym autorom takim jak choćby Harlan Coben :)
OdpowiedzUsuń