Tytuł: Stinger. Żądło namiętności
Autor: Mia Sheridan
Oryginalny tytuł: Stinger
Przekład: Marta Czub
Data wydania: 2016
Wydawnictwo: Helion SA
Liczba stron: 410
W końcu
znalazłam idealne rozwiązanie, zarówno dla opcji recenzowania
książek, których nie doczytałam, jak i tych, których recenzję
odkładałam na potem, co równa się z zatarciem się szczegółów
w mojej głowie. Panie i Panowie, przed Wami pierwsza na tym blogu
MINIRECENZJA. I coś czuję, że będzie ich coraz więcej.
„Kto
powiedział, że konferencje branżowe muszą być nudne?” –
takimi słowami wita nas opis Stingera, co zupełnie mija się
z treścią książki. Grace Hamilton postanawia olać konferencje,
które do tej pory były dla niej bardzo istotne, aby uprawiać
szalony seks z Carsonem Stingerem, gwiazdą porno. Już samo to
sprawia, że z moich ust wychodzi śmiech. Tak, książka jest równie
absurdalna, jak mój powyższy opis.
Grace –
spokojna, zrównoważona młoda kobieta, dla której ważna jest
kariera. Stinger – gwiazdor porno, który – o, niespodzianka! –
wcale nie chce nim być, ale lubi seks. Jakimś cudem (ha!) udaje mu
się namówić Grace na weekendowy seks, a ona właściwie ochoczo
się na to zgadza, waląc w gruzy wszelkie swoje niespisane zasady.
Pisząc
Bez słów, Mia
Sheridan podniosła poprzeczkę. A ja zrobiłam ten błąd, że
najpierw przeczytałam właśnie najnowszą książkę i dopiero
sięgnęłam po wcześniejsze. Może gdybym od razu zaczęła od
Stingera, moja opinia byłaby inna, może nawet byłabym
zachwycona. Ale niestety – wiem, że autorka może pisać lepiej, i
to o wiele.
Stinger
to jedna z gorszych książek, jaką w tym roku czytałam. Nie
jest tak absurdalnie żałosna co Piękny drań czy Collide, ale tak
samo łączy w sobie elementy nieziemsko przystojnego mężczyzny,
spokojnej kobiety, luksusu i seksu w każdym możliwym aspekcie.
Stingera od nich różni jedynie sposób pisania scen
erotycznych – nie są wyuzdane, ale subtelne też nie. Są raczej
proste, niemalże pospolite.
Stinger
nie zrobił na mnie wrażenia. Trochę mnie rozczarował, ale nie
wywołał we mnie żadnych większych emocji. Czy polecam? Nie. Po
prostu.
Ocena: 3/10
WYZWANIA:
Dajcie znać, co myślicie o opcji minirecenzji. Jestem ciekawa. :)
No i ponownie zapraszam na mojego Instagrama: recenzjekoneko.
9 Komentarze
Kurczę, ale właśnie miałam tę książkę zamówić. Teraz nie wiem co robić :/
OdpowiedzUsuńMini recenzja.. to chyba dobry pomysł, a może nawet i lepszy niż taka długa recenzja, gdyż ta recenzja zawiera same konkrety i nie zdradza zbyt wiele szczegółów. Co do książki to słyszałam o niej, ale nie zamierzam jej przeczytać. Nie mój typ:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Nieee... Dobra, wiedziałam, że będzie ze strony źle, ale że aż tak? Co ja mam zrobić z tym nieszczęsnym Stingerem na mojej półce teraz, co? Chyba przeczytam wtedy, kiedy będę chciała się wyżyć jakąś negatywną recenzją...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Zaczęłam ostatnio czytać tę książkę w formie ebooka i no nie, ta książka jest okropna, aż nawet nie dałam jej szansy i porzuciłam. Po dobrej lekurze "Bez słów" ta książka wydała mi się taka typowa.
OdpowiedzUsuń"Collide" oraz "Piękny drań" też mi się nie podobały, ale chciałam dać szansę "Stinger", bo "Bez słów" było świetne. Też zaczęłam od tyłu, czyli od nowości ;) Aczkolwiek teraz sama nie wiem czy czytać, czy też nie ;P Chyba zaryzykuje i zobaczymy jak to będzie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Mnie w ogóle takie książki nie interesują...
OdpowiedzUsuńPs obserwuje, super blog! :)
Książka zdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńA na mnie akurat "Stinger" wywarł bardzo pozytywne wrażenie. :)
OdpowiedzUsuńJestem też jakoś sceptycznie nastawiona do tego typu literatury, w ostatnim czasie często o "Stinger" było słychać, więc recenzja się przyda, a chyba nie warto po tę książkę sięgać. Chyba że wpadnie w moje ręce, to postaram się też sama przekonać jaka jest :)
OdpowiedzUsuń