Tytuł:
Szeptem
Oryginalny
tytuł: Hush, Hush
Seria: tom 1
Seria: tom 1
Data
wydania: 2010
Przekład: Paweł Łopatka
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Otwarte
Liczba
stron: 330
Recenzje Szeptem bywają różne – jednemu się podoba, drugiemu już niekoniecznie. Moje zdanie dryfuje gdzieś pomiędzy, nie do końca wiedząc, czy jest bliżej tak czy nie. Dużo czasu zajęło mi samo sięgnięcie po tę książkę – głównie przez przeczytane wcześniej recenzje, w których albo ktoś zachwalał, albo rzucał psom na pożarcie.
"Człowiek jest wrażliwy, bo zna ból i krzywdę".
Nora
jest zwykłą nastolatką, która ma najlepszą przyjaciółkę i
chodzi do szkoły – zaczyna się jak zwyczajne romansidło dla
nastolatek, czyż nie? I tym właśnie jest. Poznaje Patcha, który
nadszarpuje jej nerwy i który pojawia się wszędzie i wszystko wie.
Zaczynają dziać się dziwne rzeczy – jakież to typowe –
których Nora nie potrafi wytłumaczyć. Ostrzeżenia innych, aby
trzymała się od Patcha z daleka, tylko popychają ją ku niemu,
chociaż z początku walczy. Kolejnym typowym elementem jest nowy,
najpierw dobry, miły chłopak, który okazuje się draniem.
Spodziewałam
się po tej książce czegoś zupełnie innego. Miałam nadzieję, że
wykorzysta ten pomysł aniołów, że ten paranormal romance
będzie o wiele lepszy. I poniekąd zawiodłam się. Po lekturze
Black ice
byłam pewna, że Szeptem
będzie równie dobre, ale już wiem, że tych książek nie da się
porównać.
"Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy".
Chociaż
bardzo próbowałam, nie potrafiłam wczuć się w główną
bohaterkę. Nie czułam tego dreszczyku, tego napięcia – zupełnie
inaczej niż przy lekturze Black
ice.
Podobnie z Patchem, był sztywną postacią i jedyne co mi się w tej
dwójce podobało, to poczucie humoru. Jedną postacią, jaka
przypadła mi do gustu to Vee, najlepsza przyjaciółka Nory.
"O kurde. Kurdekurdekurde. Potrąciłaś j e l e n i a? Nic się nie stało? Może to był BAMBI?"
Styl
pani Fitzpatrick poznałam już w wyżej wspomnianym Black
ice
i odnoszę wrażenie, że Szeptem
pisała zupełnie inna osoba. Widać znaczną różnicę – może
dlatego, że Szeptem
to jej pierwsza książka?
Rzeczą,
która najbardziej podoba mi się w tej książce, jest okładka –
nic nie poradzę na to, że to zwykle ona krzyczy do mnie: jestem
piękna, sięgnij po mnie!,
a ja to robię i albo jestem zadowolona, albo rozczarowana. Chociaż
mój młodszy brat dość zabawnie zmienił mój sposób patrzenia na
nią, mówiąc nieco z rozbawieniem, nieco z przerażeniem: Ale
ma rzeżuchę pod pachami!
Podsumowując,
szału nie ma. Książka jak każda inna – schematowa, chociaż
autorka miała świetny pomysł. Uwielbiam angel
fantasy,
ale Szeptem
pod tym względem nie przypadło mi do gustu – jak wyżej mówiłam,
liczyłam na coś znacznie lepszego.
Nie
żałuję, że przeczytałam, aczkolwiek nie należę do osób, które
powiedzą: świetne, koniecznie musisz przeczytać. Książka nijaka
– i tymi dwoma słowami zakończę recenzję, sami musicie
zdecydować, czy sięgniecie po tę lekturę.
Ocena: 5/10
3 Komentarze
Mi akurat Szeptem przypadło do gustu. Całą serię pochłonęłam w 4 dni. :)
OdpowiedzUsuńhttp://antosia-czyta.blogspot.com/
Przyznam, że za każdym razem, gdy czytam niepochlebną recenzję tej serii, to łamie mi się serce. Ja ją kocham, pokochałam ją już dobrych parę lat temu i sentyment nie pozwala mi przestać. To ta seria pokazała mi, jak piękne jest czytanie, to dzięki niej dzisiaj robię to z taką chęcią. To była pierwsza powieść, pierwsi bohaterowie, którzy skradli moje serce. Patch to moja pierwsza miłość ♥ :D Obiecałam sobie, że niedługo serię tę sobie odświeżę i nawet jeśli zobaczę, że nie jest tak idealna, jak kiedyś mi się wydawało, to nie straci w moich oczach :)
OdpowiedzUsuńBądź tu teraz
Potrafię Cię zrozumieć, mi serce się ściska gdy czytam, że ponoć Hopeless jest naciągana, cukierkowata, nierealna itd., gdzie w rzeczywistości złamała mi serce i skleiła na nowo, a Holder podniósł poprzeczkę moim przyszłym drugim połówkom. ♥ ;)
Usuń