About Me

header ads

"Bez słów" Mia Sheridan


Recenzowanie książki, jaką czytało się dwa miesiące wcześniej, jest sporym wyzwaniem. Nie mniej cieszę się, że tak długo odwlekałam z podzieleniem się moją opinią o Bez słów Mii Sheridan. Emocje zdążyły opaść, pewne rzeczy sobie poukładałam... I dziś w końcu przychodzę z recenzją.

Tytuł: Bez słów
Autor: Mia Sheridan
Oryginalny tytuł: Archer's Voice
Przekład: Martyna Tomczak
Data wydania: 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 384



PRZYNIOSŁEŚ CISZĘ, NAJPIĘKNIEJSZY DŹWIĘK, JAKI SŁYSZAŁAM

Życie Archera obfituje w tragedie – w przeszłości utracił zdolność mówienia, wycofał się z życia społecznego i został odludkiem. Bree także los nie oszczędzał – tragiczne wydarzenia z nie tak dalekiej przeszłości są świetnym tłem tej historii. Jak łatwo się domyślić, gdy Bree przybywa do miasteczka, z niewiadomych dla niej powodów czuje, że musi go poznać, rozgryźć i zaprzyjaźnić się z nim. Co dalej, to chyba każdy się domyśla.
Styl pisania Sheridan może i nie jest idealny, bo jest wręcz prosty, ale książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Ostatnio często trafiam na nudne początki – tutaj akcja rozpoczęła się szybko, ale nie tak nagle, dzięki czemu raz dwa wkręciłam się w fabułę.
Od pierwszego spojrzenia zakochałam się w okładce – ta pomarańczowa czerwień idealnie współgra z szarościami grafiki, na którą składają się mężczyzna, las i jezioro, czyli wszystko to, co przewija się w powieści. Bez zastanowienia stwierdzam, że na długo zostanie w mojej pamięci i jest jedną z moich ulubionych.

„Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągające się z siłą, której żadne z nas nie było w stanie kontrolować”.

Postać Bree niestety niejednokrotnie jest irytująca. Polubiłam ją na początku, później miejscami strasznie się na nią denerwowałam, ale w końcówce przeszła samą siebie. Archer za to w całości przypadł mi do gustu – a jego jedyną wadą jest bycie nieziemsko przystojnym, co jest już tak typowym elementem we współczesnych książkach, że zaczyna irytować. Ale... ja mimo wszystko lubię czytać o przystojnych facetach. ;) Jego historia jest smutna, wstrząsająca i łapiąca za serce – i to chyba najlepsza rzecz w tej powieści.
Bez słów obfituje w mnóstwo opisów seksu, co nie do końca mi się podobało. Z jednej strony były dobre, ale z drugiej nieco nudnawe i... Jakim cudem mężczyzna, który przed Bree nawet nie całował się z dziewczyną, okazuje się być bogiem seksu?
Podsumowując, Bez słów jest dobrą pozycją, która zdecydowanie uprzyjemni nam czas w deszczowy dzień, ale która nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jakie miałam nadzieję doświadczyć. Brakowało mi w niej czegoś, przy czym mogłabym krzyknąć „wow” – a jednocześnie wspominam ją dobrze i z uśmiechem. Myślę, że jakby się w nią porządnie wczytać, to można by znaleźć wiele przydatnych wartości, zwłaszcza tych dotyczących życia społecznego.
Polecam, bo wad jest zbyt mało, abym miała ją odradzać.

Ocena: 7/10 


WYZWANIA:


Powracam do żywych, kolejna recenzja! ;) Przypominam, że od ostatniej jestem też na Instagramie, więc możecie mnie śmiało obserwować! Oddaję follow każdemu ;) 

Prześlij komentarz

4 Komentarze

  1. Moją opinię już znasz, z wadami całkowicie się zgodzę :) Patrz, zapomniałam wspomnieć o tych scenach erotycznych. Masz rację...

    OdpowiedzUsuń
  2. Powieść raczej nie przypadłaby mi do gustu. Za dużo seksu z tego co mi koleżanka opowiadała. No sorry Winnetou, to już wybitnie nie moja para kaloszy ;) A szkoda, bo bardzo mnie intryguje wątek niepełnosprawności Archera...

    Pozdrawiam
    Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo recenzji tej książki ostatnio widziałam, i chyba poczekam aż cały ten gwar ucichnie i wtedy spróbuję ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja na pewno przydatna i zachęcająca do sięgnięcia po tę lekturę. Jestem raczej sceptycznie nastawiony na książki z wątkiem erotycznym, ale tę chętnie bym przeczytał i być może przypadłaby mi do gustu, z nowym rokiem trzeba się o tym przekonać ;).

    OdpowiedzUsuń