Przyjemność czytania Cinder
po raz pierwszy miałam jakieś pięć lat temu, gdy wydana została
przez Egmont. Pamiętam, że była to przyjemna lektura, z której
byłam w pełni zadowolona. Więc gdy Papierowy Księżyc zdecydował
się wydać Serię Księżycową od nowa i tym razem doprowadzić ją
do końca – ucieszyłam się. Mimo mieszanych uczuć co do drugiego
tomu, który tych kilka lat temu niesamowicie mnie zanudził. Kto w
miarę regularnie śledzi mojego bloga, ten wie, że lubię wracać
do przeczytanych już książek – czy więc bawiłam się przy
Cinder tak samo, jak
za pierwszym razem?
Marissa
Meyer stworzyła świetne uniwersum, bazując na motywach znanych
baśni. Nigdy bym nie pomyślała, że Kopciuszka można zamienić w
cyborga i osadzić w fabule z pogranicza fantasy i science-fiction,
dodając do tego element nowej rasy – Księżycowych. Bo właśnie
to zrobiła pani Meyer – i wyszło jej genialnie. Mamy macochę,
siostry, bal i księcia. Ale wszystko to w zupełnie innej scenerii.
Cinder
jest pół-cyborgiem, pół-człowiekiem, a do tego najlepszym
mechanikiem w Nowym Pekinie – nic więc dziwnego, że Książkę
Kai zwraca się akurat do niej z prośbą, o naprawienie jego
androida, gdy wszyscy królewscy mechanicy nawalili. W dodatku jej
macocha jest równie okrutna jak ta ze znanej dzieciom bajki, a na
świecie panuje śmiertelna zaraza.
Pięć
lat to dość dużo, a na pewno na tyle, by zapomnieć szczegóły.
Lektura Cinder okazała
się tak samo emocjonująca teraz, jak i kiedyś. Czytając,
wiedziałam już pewne rzeczy – jednak zupełnie nie mogłam sobie
przypomnieć okoliczności czy czegoś więcej. Pamiętałam jedynie
mglisty zarys. Autorka więc zaskakiwała mnie po raz drugi.
Oczywiście nie wszystkim – były wątki typowe dla młodzieżówek,
ale zakończenie to jeden z największych plusów tej historii. Sam
wątek miłosny też nie jest tak typowy – chociaż może się taki
wydawać z początku.
Cinder
to świetny wstęp do całego uniwersum. Autorka stworzyła sobie
wiele możliwości i ma ogromny wybór, w jaką stronę pójść.
Czytanie Cinder po raz
drugi pozwoliło mi wyłapać smakowite kąski, których nie
zauważyłam dawno temu – a to za sprawą znajomości tytułów
kolejnych tomów. Zdołałam więc teraz wyłapać malutkie, subtelne wzmianki
o kolejnych bohaterkach serii.
Świetnie
wykreowany świat, fascynujący bohaterowie... a to wszystko napisane
w sposób przyjemny, przystępny i zwyczajnie sprawiający, że
czytelnik dobrze się bawi. Styl Meyer jest tu kolejnym wielkim
plusem.
Na
osobny akapit zasługuje również wydanie. Ogromnie się cieszę, że
wydawnictwo Papierowy Księżyc zdecydowało się pozostać przy
oryginalnej szacie graficznej. Jest minimalistycznie, ale z przytupem
– każda okładka z serii zawiera element z fabuły, nawiązujący
do baśni, na jakiej jest oparta. A do tego twarda oprawa! I cudowne
zdobienia w środku. Aż chce się wykrzyknąć: dobra robota!
Przy
tych wszystkich pozytywach znalazłam zaledwie jeden minus. Coś, na co cierpi
większość powieści młodzieżowych i całkiem sporo fantasy – a
chodzi mi oczywiście o wyjątkowość głównej bohaterki. Im dalej
czytamy, tym bardziej Cinder jest wyjątkowa, co osoby „przejedzone”
takim obrotem spraw może zirytować o wiele bardziej, niż to
konieczne. Myślę jednak, że jeden minus przy tylu superlatywach
jest niegroźny. A z pewnością nie powinien zniechęcać do
czytania. A na sam koniec powiem jedynie: czytajcie, polecam!
8/10
Cinder
Maissa Meyer
tł. Magdalena Grajcar
Papierowy Księżyc, 2017
Za możliwość powrotu do świata Sagi Księżycowej bardzo dziękuję Wydawnictwu.
7 Komentarze
Uwieeelbiam całą Sagę Księżycową, jest to jedna z lepszych serii jakie kiedykolwiek czytałam :) Im dalej w tomy tym lepiej <3
OdpowiedzUsuńTo wydanie jest przepiękne. Ja muszę stwierdzić, że ponowne spotkanie z Cinder o wiele bardziej mi się podobało niż to pierwsze i bardzo chcę przeczytać kolejną część :)
OdpowiedzUsuńNowe wydanie tej książki, a właściwie serii sprawiło, że nabrałam ochotę na tę książkę. Oczywiście słyszałam o niej wcześniej, przez lata gdzieś na blogach się przewijała, ale nie szczególnie mnie do niej ciągnęło. Teraz jednak chciałabym poznać tę historię, mimo że to nie do końca moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńJa również zapoznałam się z Cinder już kilka lat temu, ale teraz na pewno do niej wrócę, ale przede wszystkim czekam na Winter i Cress! ;)
OdpowiedzUsuńMam dwie pierwsze części jeszcze w wydaniu od Egmonta już od bardzo dawna, ale jakoś nie było okazji, aby się za nie zabrać. Teraz po wznowieniu więcej osób zaczęło sięgać po te książki, więc może i ja w końcu do nich przysiądę tym bardziej, że trafiam na same pozytywne opinie. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Naprawdę można się przy Cinder świetnie bawić. :D
UsuńTyle dobrego naczytałam się o tej książce, że chyba w końcu muszę się w nią uzbroić.
OdpowiedzUsuńDzięki za zachętę! ♥
Pozdrawiam ciepło,
Wilcza Dama ^^