About Me

header ads

Lutowe minirecenzje z Instagrama


Miałam większe plany na lutową odsłonę minirecenzji, ale tak jakoś wyszło, że w większości pojawią się pełne recenzje na blogu. Dlatego znów prezentuję tylko trzy minirecenzje. Albo opinie, bo dwie właśnie tym są. Ale koniec gadania, przechodzę do rzeczy. ;) 


Han Jenny, Vivian Siobhan, Ból za ból


O książce Ból za ból czytałam sporo dobrych opinii. Liczyłam więc na dobrą powieść młodzieżową w stylu Pretty Little Liars, ale się przeliczyłam. To, co miało być historią trzech przyjaciółek, które mszczą się na kimś, kto skrzywdził je w przeszłości, okazało się przekłamaną historyjką o głupich małolatach, które poniosła zazdrość i doświadczenia z przeszłości. I nie byłoby to aż tak złe, gdyby nie fakt, że akcja zemsty rozpoczyna się dopiero w połowie książki (która ani do grubych nie należy, ani nie ma małej czcionki). Cały wstęp jest zbyt długi i zwyczajnie nudny. I chociaż czyta się lekko, styl autorek jest zbyt prosty. Najwyraźniej coś im we współpracy nie pykło. Rozdziały po 3/4 strony też doprowadzały mnie do szału. Ale najgorsza ze wszystkiego była nuda... Ból za ból to nic nadzwyczajnego. 
Nie polecam, ale też nie odradzam jakoś specjalnie. To może być dobre na szybki numerek z książką. I tyle. Czuję, że szybko zapomnę o tej książce, nie zapadnie mi ona w pamięć. 
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Monice.

[Wyzwania: WyPożyczone, Olimpiada czytelnicza (wg lubimyczytać 400 stron), Przeczytam tyle, ile mam wzrostu 2,6]


Rowell Rainbow, Linia serc

Po raz kolejny przekonałam się, że Rainbow Rowell nie potrafi pisać, a fenomen jej książek to żart. Ktoś powinien jej powiedzieć, że nie stawia się kropek co trzy słowa, bo takie zdania są denerwujące. I powinien zwrócić uwagę, że całkiem sporo z nich jest wyrwanych z kontekstu. Ale i tak dobrze, że nie pisze: W. Ten. Sposób. Bo. To. Już. W ogóle. Byłoby. Przegięcie. 
Znów nie byłam w stanie czytać książki Rowell, głównie przez to, w jaki sposób jest napisana. "Scotty BYŁ jedynym gejem w ich zespole. Niektórzy myśleli, że Seth JEST gejem, ale nie BYŁ. BYŁ po prostu ładny" - widzicie te powtórzenia? 🙈 Albo mamy rozmowę między Georgie i Sethem po czym kolejny akapit to: "Seth uparcie powtarzał jej imię", gdzie w całym dialogu użył go dwa razy, tak samo jak ona jego. Takich kwiatków jest pełno, a moje oczy przez większość czasu krwawią. Zdania wyrwane z kontekstu to nadnaturalna zdolność autorki, wiecie, taka magiczna moc. 😒

Opisy są znikome, dialogi głupie, bohaterowie płascy, zdania kulawe, zbyt krótkie i często bezsensowne. Więc teraz niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego książki Rowell są fenomenalne? Bo ja nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem tego "fenomenu" i rzeszy fanów. A więcej próbować tego czytać nie będę, bo to mogłoby naprawdę skończyć się wyrzuceniem książki przez okno i to bez wyrzutów sumienia. Rainbow Rowell leci na czarną listę.



Young Samantha, Zapomnieć o przeszłości


Jeśli chodzi o tę książkę, pełna recenzja pojawi się na blogu w marcu. Dorzucam tutaj mini-opinię, jaką napisałam na IG będąc w połowie, żeby nie było tak pusto. ;)

Nie wiem, co mnie skusiło po sięgnięcie po książkę, której tematyki wręcz nie cierpię. Mamy tu przystojnego szefa w garniaku i dziewczynę, która zostaje jego osobistą asystentką, a do tego łączy ich przeszłość. Taką fabułę z góry uznaję za fatalną, bo mam zbyt wiele negatywnych wrażeń, ale po bardzo dobrych Więzach S.Cartwright coś mnie skusiło i czytam... Jestem zdziwiona, bo jest dobrze. Jest naprawdę dobrze. Bohaterowie są ciekawi, mimo kiepskiego głównego motywu, humor jest dobry, a przede wszystkim sceny seksu są subtelne i przyjemnie napisane. Na plus. Styl Young jest lekki, przyjemny w odbiorze, całość czyta się super. 
Jednak jestem już w połowie i... Zaczynam się nudzić. Przeszli już etap udawania, że się nie lubią, etap namiętności, etap udawania, że nic się nie stało, etap zazdrości, etap niejako porozumienia i... To powinien być już koniec, a tu jeszcze pół książki przede mną. I mimo przyjemności płynącej z lektury, wcale mnie to nie cieszy. ;___;
/Okazało się jednak, że mile się zaskoczyłam drugą połową książki, więc jeśli jesteście ciekawi, czekajcie na pełną recenzję! :D/



Czytaliście którąś z tych pozycji? Macie podobne zdanie czy całkiem odmienne?
No i najważniejsze: co wy sądzicie o twórczości Rowell? Piszcie, jestem ciekawa! Jeśli lubicie, tym bardziej chcę usłyszeć kontrargumenty. :)

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. Nie czytałam żadnej z tych pozycji i szczerze mówiąc, nie kuszą mnie :) To raczej obyczajówki młodzieżowe, a za nimi po prostu nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Samantha Young to jedna z moich ulubionych pisarek, jeśli chodzi o pisanie romansów. Zapomnieć o przeszłości nie ma najoryginalniejszej fabuły, ale i tak jest moim zdaniem świetna. Z całej serii tak bardzo, bardzo nie podobał mi się jedynie ostatni tom.
    Co do Rowell, to ja lubię jej "Załącznik" czy "E&P", za to "Nie poddawaj się" to moim zdaniem katastrofa. W tej książce dialogi były sztuczne, naciąganie i pod względem fabularnym też katastrofa ;/. No ale przy dwóch poprzednich, które mi się bardzo podobały, ta jedna tylko mnie zawiodła :D.

    OdpowiedzUsuń