About Me

header ads

5 filmów, które ostatnio obejrzałam


Rzadko oglądam filmy. Mało jaki film ciekawi mnie od pierwszych scen, a wręcz pierwsze pół godziny oglądam kątem oka, robiąc coś innego. Dopiero gdy akcja się rozwinie, potrafię się całkowicie skupić na historii. O ile jest dobra. I o ile nie wyłączyłam filmu po 10 minutach. Dlatego raczej wybieram się do kina, bo wtedy siedzę do końca, nawet gdy produkcja zupełnie mi nie odpowiada i oczy krwawią na widok tego, co jest na ekranie.

Dlatego zwykle, gdy mam ochotę coś obejrzeć, sięgam po serial. Jednak... Nie samymi serialami człowiek żyje. Skoro mam już serię specjalnie dla seriali (Serialowy mini przegląd), to pomyślałam, że od czasu do czasu mogę coś napisać o filmach. Być może wyjdzie z tego serie 5 filmów...

Na pierwszy ogień pójdą po prostu filmy, które ostatnio obejrzałam. A że postanowieniem serii jest omówienie aż 5 pozycji, termin ostatnio jest umowny. ;)


Teściowie

Jedną z moich wieczornych rozrywek, jest oglądanie Lombard. Życie pod zastaw na Pulsie, w przerwie między jedną rozgrywką Rummikub a drugą. Mogę tak co wieczór, chociaż od tygodnia Rummikub odszedł w odstawę na rzecz Scrabbli. W każdym razie, jakiś czas temu w kółko na Pulsie reklamowali te same filmy na weekend, w tym Teściów. I chociaż za komediami nie przepadam w zbyt dużym stopniu, to Ryanowi Reynoldsowi nie odmówię, nawet jeśli jego rola jest mniejsza.
Chociaż to film mający, o mamo!, 15 lat, czyli zdecydowanie za dużo, jak na moje gusta (wolę aktualne produkcje ze względu na walory :p), bawiłam się świetnie oglądając perypetie dwóch tatuśków, których dzieci biorą ślub.
To typowa komedia, korzystająca z typowych rozwiązań, zagrań, haczyków i trików. Wywołała we mnie jednak salwy śmiechu, a oglądanie było przyjemnością, nawet jeśli rozczarowała mnie mała ilość scen z Ryanem. Dzięki temu filmowi doszłam do wniosku, że stare filmy nie są złe, a wręcz przeciwnie — że chyba najwyższa pora nadrobić chociaż trochę kultowych tytułów z ostatnich dwóch/trzech dekad. ;)



Więzień labiryntu. Lek na śmierć

Gdy dostałam wiadomość typu ej, idziemy do kina na Lek na śmierć? no wiesz, ten z Dylanem O'Brienem!, no po prostu nie mogłam odmówić. Dylan O'Brien to były dwa magiczne słowa, które absolutnie przysłoniły myślenie, że hej, przecież ja nie widziałam pierwszych dwóch filmów. Ale to nic, stwierdziłam, nadrobię dwa zanim pójdę na trzeci. Ten plan nie do końca wypalił, bo zwyczajnie zabrakło mi czasu. Poszłam więc do kina całkowicie zielona, jeśli chodzi o uniwersum, historię, nawet znajomość bohaterów.
Tuż przed seansem dostałam krótkie streszczenie najważniejszych rzeczy i to mi w zupełności wystarczyło. Serio. Lek na śmierć w moich oczach jawi się jako świetne postapo. Spodobał mi się przedstawiony świat, bohaterowie, dużo akcji. I chociaż słyszę z każdej strony, że jako kontynuacja film sobie nie radzi — dla mnie był świetny, może dlatego, że nie widziałam pierwszych części.
Jedyne, co było niesamowicie dziwne, to patrzenie na Dylana i nie słyszenie jego głosu. Dubbing w tym wypadku był fatalnym rozwiązaniem. Znam doskonale głos O'Briena po obejrzeniu kilku sezonów Teen Wolfa i Deepwater Horizon z napisami, dlatego ten podłożony zupełnie mi nie pasował, a wręcz irytował. Odczuwam to jednak jako jedyny minus.

spidersweb.pl


Morderstwo w Orient Expressie

Kiedyś napisałam post, dlaczego nie cierpię książek Christie (możecie go przeczytać TUTAJ). Głównym zarzutem było końcowe streszczenie wszystkiego przez Poirota, w dodatku wyssane z palca, po którym wszyscy podejrzani potakiwali i przyznawali się dokładnie do tego, co wymyślił Poirot. W filmie jest to pokazane jeszcze gorzej. Poirot ma jeszcze mniej argumentów, jeszcze mnie poszlak, które by wskazywały na ciąg zdarzeń.
I to nic, że autorzy świetnie zagrali swoje role, że twórcy stworzyli świetne miejsce zdarzenia, że zachwycałam się tym starym pociągiem, który na ekranie wyglądał tak fantastycznie. Film okazał się fatalny właśnie przez prowadzenie sprawy i dojście do rozwiązania zupełnie znikąd. Zupełnie jak w książce, z tym, że film zrobił to w jeszcze bardziej chaotyczny sposób. Jestem bardzo na nie.

filmozercy.com

Gotowi na wszystko. Exterminator

Polskie komedie (komedie! nie te romantyczne) to jedno z moich największych guilty pleasure. Uwielbiam je oglądać (Wkręconych widziałam już z 4 razy, Kochanie, chyba cię zabiłem również), dostarczają mi świetnej rozrywki. A Paweł Domagała to chyba mój ulubiony polski aktor. Świetnie sprawdza się w komediowych rolach i nie wyobrażam sobie go w żadnej innej, z drugiej strony jednak szkoda, że gra tylko te role.
Exterminator okazał się genialną produkcją. To coś więcej niż komedia. To historia czwórki przyjaciół, którzy w końcu mogą spełnić swoje marzenie. Nie wiedzą jednak, że wszyscy mają na nie inną wizję, niż oni. To film z głębszym dnem, ukrytym pod fasadą humoru. Jeden z lepszych polskich filmów, jaki miałam przyjemność obejrzeć. Polecam!

filmweb.pl

Listy do M 3

Chodzenie do kina na Listy do M to tradycja mojej rodziny. Pierwszą częścią byliśmy zachwyceni, drugą nieco mniej, ale wciąż. Trzecia okazała się zaskoczeniem, bo nie spodziewaliśmy się dobrej kontynuacji.
Największym zaskoczeniem trzeciej części jest to, że Tomasz Karolak w końcu będzie miał rolę do... zagrania! Bo chociaż w poprzednich częściach grał jedynie przygłupa, tym razem jego rola okazała się naprawdę ciekawa. Chociaż o Borysie Szycu ostatnio słyszę coraz gorsze opinie, tak dla mnie ten aktor pozostanie jednym z tych lubianych przez dziecięcy sentyment. Dlatego też ucieszyłam się, widząc go na ekranie. Zupełnie inaczej ma się sprawa z Piotrem Adamczykiem, którego to po prostu na ekranie nie trawię — każda jego rola mnie irytuje, tak samo i tutaj. Tym razem jednak w duecie z Agnieszką Dygant w końcu stworzyli świetnych Szczepana i Karinę, których kreacja w poprzednich częściach była dla mnie najsłabsza. Przyćpany Szczepan to było coś (żarcik z Sandomierzem to mistrzostwo). Brakowało mi jednak Macieja Stuhra i małego Jakuba Jankiewicza (Kostek!), których duet to coś, co najbardziej kocham z pierwszej części.
Dodanie nowych postaci, zabranie kilku starych — zabieg niby dobry, jednak czas poświęcony wprowadzeniu tych nowych był zbyt krótki, by poznać ich tak, jak wcześniejszych bohaterów. Czy czekam na część 4? Jasne, czemu nie. Trochę się obawiam, że to będzie już nieco za dużo, ale kto wie, może twórcy znowu mnie zaskoczą. :)

tvn


Aż dwie pozycje z tych pięciu to polskie komedie, które są moim guilty pleasure. Tego typu polskie produkcje mogą i zazwyczaj po prostu są złe, czasem mało śmieszne, ale... Cholera, uwielbiam je oglądać. Ale o tym może kolejny post z serii, co? ;) 

Oprócz tych 5 pozycji, ku uciesze mojego młodszego brata, ostatnio w telewizji natknęliśmy się na Igrzyska śmierci, które ja już widziałam dawno temu, a młody jeszcze nie. Tak więc kilkanaście dni temu widziałam również Igrzyska po raz drugi. I chociaż wiedziałam co i jak, świetnie się przy tym bawiłam. Ale Peeta irytował mnie jeszcze bardziej. ;__; 


Czy seria 5 filmów ma szansę stać się drugim Serialowym mini przeglądem? Chcecie takie posty? 

Prześlij komentarz

8 Komentarze

  1. Przypomniałam sobie przez ten post, że muszę nadrobić ostatnią część "Więźnia labiryntu" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Morderstwo w Orient Expressie bym obejrzała! Uwielbiam ten kryminał, ciekawa jestem jak sobie twórcy z nim poradzili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się srednio podobaly "Listy do M3".

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tych wszystkich widziałam tylko "Listy do M. 3", byłam w kinie nawet. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Morderstwo w Orient Expresie to klasa sama w sobie. Uwielbiam scrabble :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja osobiście nie przepadam za polskimi produkcjami. Oczywiście są filmy, które lubię, ale naprawdę niewiele. Listy to M oglądałam pierwszą część tylko i w sumie to lubię do niego wracać. Muszę w końcu nadrobić kolejne części :) Podobnie jak chcę obejrzeć Więźnia labiryntu. Pozostałych filmów raczej nie mam w planach. A co do kontynuacji serii 5 filmów, to jestem jak najbardziej za :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja "Morderstwo w Orient Expressie" po prostu chce obejrzeć, by sama się przekonać, jak wypada ;P A polskich komedii niestety nie umiem przetrawić... W ogóle rzadko pojawiają się komedie, które mnie bawią. Wyjątkiem jest "Co robimy w ukryciu" - tam jest taka zabawa wampirzymi stereotypami, że och i ach <3

    OdpowiedzUsuń